poniedziałek, 22 grudnia 2014

Moje małe cudeńko...

Serduszko mocno i miarowo bije...
7 tydzień...
7 milimetrów szcześcia... 
Piekny prezent.
Najlepszy!
:))


Najpiekniejszych Świat Kochani!!!

sobota, 13 grudnia 2014

Magicznie...

 To magiczny czas... Już nie moge sie doczekac, jak NIGDY, Świat, Sylwestra, spotkania z rodziną...
Mikołaj przyniósł prezent, spełniają sie marzenia, jeszcze tylko chyba śniegu brak :)
Takiej magii i Wam życze...!

środa, 3 grudnia 2014

Zakichany dzień ;)

    Długo sie trzymałam, i nie straszne mi były gile, wirusy, śliny (wydobywające sie z dziecinych paszczęk), i inne wydzieliny - aplikowane mi przez moje żłobowe małe skrzaty.
    Chorowały dwie opiekunki, ja zaiwaniałam wtedy za nie. Teraz ja ODPOCZYWAM ;) Tak bede leżec! ;) Niech inni za mnie pracują :)
    Zapalenie zatok, ale idzie wytrzymac, głowa nie boli jak oszalała, tylko chusteczki co i rusz sie kończą...
    Seriale już chyba wszystkie obejrzane, książki przeczytane, czas brac sie za gazety...

                                           L - E - N - I - U - C - H - U - J - E    Kochani :)
    Do piątku, bo w piątek Mikołajki i nie może mnie ten dzień ominąc. Ale po piątku (wiadomo) znów laba... :)

niedziela, 16 listopada 2014

Cacany obrazek :)

    Co za pokaz! Panowie i nie wątpie, że Panie również nie mogą oczu oderwac. Która z Nas nie chciałaby tak wygladac? No która? Nogi do samej podłogi, boskie ciała, cudna bielizna, jedna piekniejsza od drugiej... Panom pewnie ślina kapie na klawiature... ;)
    Ulubiony moment? Zaskoczenie modelki po całusie - pokazane w zwolnionym tepie... Ale aż tak chyba nie powinna byc zaskoczona. Wtedy to z Adamem byli parą... 

    A tu moja ich ukochana fota. Hottttt...
   Teraz Adam Levine (który jak dla mnie coś w sobie ma) posiada już żone, INNĄ ;) Też aniołka Victorias Secret, ale co tam ;)
    Aaa sie pochwale jeszcze na koniec. W minionym tygodniu wygrałam książke i 40 zł w zdrapce Maxi Cash :) Jednego dnia! Książka ukochanej autorki wiec podwójna radosc... 

Mój Ci On sie wkurza, że zawsze jak kupuje jakąs zdrapke to coś tam wygrywam, jak On to nic. Mówie, że On ma szczescie w miłości, ja juz nie koniecznie haha...!
    Po kilku postach bardzo serio przyszedł czas na post o niczym ;) I dobrze mi z tym...

sobota, 8 listopada 2014

Czasem "słońce", czasem "deszcz" ;)

    Minął bardzo cieżki tydzień w naszym żłobie. Jedna opiekunka sie rozchorowała i zostałyśmy dwie na placu boju na jakieś trzynaścioro rozbieganych, krzyczących maluchów.
Tak samo jak ta praca jest pocieszna i satysfakcjonująca - tak samo cieżka i niesamowicie mecząca. Zdażają sie dni - kiedy wszystko jakoś idzie, dzieci mają humory i słuchają - a są takie jak cały miniony tydzień - gdzie i pogoda do bani i dzieci chodzące swoimi drogami (co i tak mało powiedziane).
Najgorszy jest chyba hałas. Gdy dzieci płaczą lub po prostu krzyczą. Dla nich to jest rodzaj ekspresji i zwyczajna beztroska - dla Nas - kiedy ten hałas sie na siebie nakłada - katastrofa. Głowa może nie wygląda - ale rośnie do poteżnych rozmiarów i czasem mam wrażenie, że jak pizgnie to bede zbierała kawałki po całej sali ;)
Po drugie - odpowiedzialnosc. Niby to wiesz, niby to przecież jasne, ale dopiero kiedy coś sie dzieje - rozumiesz jak wielką masz odpowiedzialnosc na własnych ramionach. Tak sie stało gdy jedno z dzieci wpadło Nam w bezdech. Mama niepoinformowała Nas o tym, że czasem tak sie dzieje. Dziecko zaczeło płakac ale nie wydobywał sie żaden dżwiek, wreszcie zsiniało do koloru śliwki, oczy zrobiły sie trzy razy takie a wziety na rece - stracił przytomnosc. Zaraz ją odzyskał, ale co przeżyłysmy to nasze! Dopiero po tym zdarzeniu - rodzice potraktowali to poważniej i robią badania. Utrata przytomności może powodowac niedotlenienie mózgu a to może prowadzic do ... itd itd...
    Wiec bywa różowo ale i tak, że oddychamy z trudem i nie ma kiedy isc zrobic siusiu ;)
    I po takim tygodniu Mój Ci On obwieszcza, że zgodził sie, żebyśmy popilnowali dzis siostry synka. A może by tak wcześniej zapytac mnie o zdanie? Wściekłam sie, szczerze. Wytłumaczyłam mu, że to tak jakbym mu kazała w weekend robic to co robi w pracy przez cały meczący tydzień. JESTEM PO PROSTU ZMECZONA, to tak trudno zrozumiec?
    W każdym razie dwuletni Franio i tak do Nas zawitał. Bawiliśmy sie wspólnie a teraz Panowie odsypiają - bo tak sie strasznie zmeczyli obaj! ;) A ja odpoczywam...

sobota, 1 listopada 2014

Nic dwa razy...

Nic dwa razy

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.


Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.


Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.


Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?


Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.


Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.


Wisława Szymborska

sobota, 4 października 2014

Przychodzimy, odchodzimy, leciuteńko, na paluszkach...

       Wahałam sie i nadal sie waham czy pisac. Ale chociaż teoretycznie - to właśnie tu jestem anonimowa, moge wylac swoje żale, wypłakac sie za pomocą słów, wyrzygac (przepraszam!) te wszystkie emocje! Te kilka osób, które przeczytają a znają mnie osobiście - nie powinny miec chyba z tym problemu.
     Nie radze sobie. Ten czas ostatnio był okropny. W tak krótkim czasie tak wiele sie stało... Tak jak wspominałam - nie miałam możliwosci przejsc tego czasu tak jak powinnam.
    Ostatnio zblizyliśmy sie do siebie, jakby zainteresował sie co u mnie, czesto dzwonił, pytał jak w nowej pracy, chciał dac mi pieniadze na kurs, który musiałam zrobic by zacząc tą prace. A mija dwa miesiace i nie ma juz Go...
Żle sie czuł, nakrzyczałam na niego, że leczenie ziółkami to chyba jakas kpina. Jak nie On - zgodził sie ze mną i nastepnego dnia poszedł do lekarza. Choc pewnie nawet gdyby trafił tam wcześniej nic by to nie zmieniło. Wiek, chore serce, cukrzyca...
Położyli Go do szpitala i zrobili serie badań. Wyniki miały byc za dwa tygodnie. Zadzwonił do mnie, że podejrzewają raka. Jechałam autobusem i tak strasznie płakałam. Ale wytłumaczyłam sobie, że to dopiero przypuszczenie, że może sie mylą. Jakis splot przedziwnych zdazen sprawił, że o wynikach wiedziała moja siostra, bo jej powiedział, mnie dalej mówił, że czeka. Nie wiem, nie rozumiem, czy nie chciał mi mówic, czy chciał mnie chronic? Siostra myślała, że wiem, dzwoniłyśmy do siebie codziennie. Nie padły te słowa bo ona wiedziała, że codzien do Niego dzwonie i była pewna, że WIEM. A ja jeszcze ponad tydzien "czekałam na wyniki". I znów zadzwoniłam, ledwie mogłam sie z Nim dogadac, mówił tak jakby nie miał siły, głos zmieniony, jakby wysiłkiem było każde słowo. Dalej twierdził, że wyniki za dwa dni. Poprosiłam, żeby podał mi do telefonu mojego przyrodniego brata. I to on powiedział, że już od kilku dni wiadomo, że to rak żołądka i lekarze już nic nie bedą z tym robic... Usłyszałam, że powinnam przyjechac bo jest juz bardzo źle i żebym sie nie przestraszyła Jego wyglądem. Pojechałyśmy nastepnego dnia z siostrą. Nie da sie opisac tego co zobaczyłyśmy... Nie da...
To była sobota, w nastepny wtorek zmarł. Spokojnie, we śnie, jeszcze bez bólu...
A później był pogrzeb. I to obecna żona wraz z dziecmi siedziała za trumną. O Nas nikt nie wspominał. Z kondolencjami doszło do Nas może 5 osób... Osoby te kojarzyły Nas z Jego poprzedniego życia.
W takiej chwili gdy umiera - jakby niepatrzec najbliższa Ci osoba - Twój ojciec - a Ty jakby nieistniejesz dla ludzi, którzy przyszli Go pożegnac. To tak strasznie boli...!!!
    I teraz już nic nie da sie zmienic, nie da sie wrócic do pewnych spraw, rozmów...
    Tkwie w środku rozmowy, która nagle sie urwała...

:(

 Piosenka prawie idealna...

niedziela, 28 września 2014

A życie płynie dalej...

    Cieżko napisac coś po tak długiej przerwie. Wszystko takie banalne, o niczym sie wydaje...
    Nie przepłakałam, nie przeszłam żałoby wtedy, kiedy powinnam - trzeba było pracowac, trzymac sie - i teraz łapie mnie w najmniej oczekiwanych momentach. Wyje i nie moge sie uspokoic. Ale to akurat dobrze, łzy są potrzebne...
    Pracuje w moim "żłobie" - jak to miejsce pieszczotliwie nazywamy. Zżywam sie z tymi naszymi ananaskami, mam już jakieś sukcesy wychowawcze na koncie. Serce mi rośnie jak dzieciaki w mig łapią różne rzeczy, jak nam ufają, przychodzą z radością... :)
Z jedną koleżanką opiekunką nie sposób sie porozumiec, z drugą naszczeście mam rewelacyjny kontakt.
Wszystko kreci sie ostatnio wokół żłoba, gadam ponoc tylko o tym, śpiewam pod nosem piosenki dla dzieci, śnie o moich łobuzach... Fajno tam u Nas... :)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Oglądam zdjecia i widze jaka jestem podobna...

Zmarł TEN, dzieki któremu ja jestem...
Mój Ojciec.
Nie mnie oceniac jakim był.
I nie czas na to...
Pozostaje pamietac i wspominac...

Wspomnienie o Nim.


Chce go pamietac takim, jakim był na tych zdjeciach! 
:(

niedziela, 3 sierpnia 2014

Bo czasem potrzebujemy przerwy, aby zrozumieć i docenić, co jest dla nas ważne i jak wiele możemy stracić...

Kim jestem...
Kim jestem w Twoim świecie ogromnym?
Kim jestem przy Tobie wieczorem?
O czym przy mnie potrafisz zapomniec?
Jakim na mnie spoglądasz kolorem?
Przed czym bedziesz mnie umiał obronic?
W co potrafie przy Tobie uwierzyc?
Kim jestem w Twoim świecie ogromnym?
Światem całym, czy jednym z Twoich przeżyc?

                   Krystyna Królikowska

:(

piątek, 11 lipca 2014

Nie mów nic. W ciszy zawsze najgłośniej rozmawiają emocje...

    I niech mi kto powie, że życie nie bywa przewrotne...! Że nie pisze własnego scenariusza...
Można sobie planowac, można marzyc, odliczac dni... SIERPIEN - to miał byc miesiac rozpoczecia starań o dwie upragnione kreski...
Od początku...

  Zauważyłam kilka tygodni temu, że obok w bloku otwierają niedługo żłobek. Długo sie zbierałam żeby zadzwonic i zapytac o prace. Kiedy to zrobiłam - wyjaśniłam, że brak mi wykształcenia (bo owszem, studiowałam pedagogike, ale nie wczesnoszkolną, nie przedszkolną) ale może jakimś cudem. Spotkałam sie z prawdziwym zaangażowaniem i zainteresowaniem. Pani Ilona okazała sie  bardzo pomocna, wszystko posprawdzała, doradziła. A wiec moge pracowac w żłobku jeśli skończe kurs dla opiekunek żłobkowych, który to trwa 200 godzin plus 80 godzin praktyki. Był taki kurs sierpniowy ale to za późno, bo jak sie okazało Panie otwierają żłobek od sierpnia. Mój On przeszukał wzdłuż i wszerz internet i odnalazł taki kurs internetowy. Wiec robie kiedy mam czas. Panie stwierdziły, że ponieważ skończyłam studia pedagogiczne zgadzają sie na taki internetowy kurs przygotowujący mnie do zawodu, dużo zagadnień przecież z tego tematu już na studiach miałam. Na rozmowie kwalifikacyjnej dostałam warunek, że jeśli sie wyrobie z wszystkim to One mnie chcą...
    Najbardziej chyba denerwowałam sie rozmową z rodzicami Mikołaja. Żeby zdążyc ze wszystkim musiałam powiedziec, że za dwa tygodnie odchodze. Przez 10 miesiacy dojeżdzałam kawał drogi do ich wynajmowanego mieszkania - o ironio - kiedy sie przeprowadzili na nowe mieszkanie, już na swoje - gdzie ja mam całkiem blisko - ja pierwszego dnia po przeprowadzce wywaliłam bombe, że odchodze. Reakcja była pozytywna. Szok...
    Swoją drogą dowiedziałam sie dzieki sytuacji w której sie obecnie znalazłam jak bardzo w siebie nie wierze! Na szczescie dla mnie inni we mnie uwierzyli...
    A wiec:
- Zostało mi 5 dni z Mikołajem, który to na ostatnie dni lipca jedzie do babci a potem rusza do żłobka... Ciekawe jak sobie bez cioci poradzi... Ostatnio bardzo poprawiła sie nasza relacja. Nie jest idealnie, Mikołaj jest specyficznym dziaciakiem, ale dużo sie śmiejemy, tulimy... Gada jak najety, powtarza, a ma tylko rok i osiem miesiecy.
- Robie ten internetowy kurs. Nie jest źle, choc dużo czasu na to poświecic trzeba. Wracam zmeczona od Mikołaja i siadam do nauki ;)
- Od 21 lipca zaczynam praktyki w żłobku i mam nadzieje, że dużo sie naucze, bo nie ukrywam, że strachem napawa mnie gromada takich Mikołajów do upilnowania ;)
- Od 1 SIERPNIA zaczynam prace... A wiec plany, moje drogie plany musicie zaczekac. Marysia musi troszke podniesc swoją samoocene, ona też potrafi znależc "normalną" prace i czerpac z niej satysfakcje! :)
    I musze tu zaznaczyc, ze dwie osoby bardzo mi pomagają. To jest Pani Ilona, z którą mam stały kontakt, służy pomocą, radą, dobrym słowem. I mam nadzieje, że nie bedzie tak jak zawsze - że pierwsze wrażenie mnie zmyliło.
No i na wielką pochwałe zasługuje Mój On (mimo, że tego nie czyta), który to wyszukał kurs, obdzwonił żłobki w sprawie praktyk, przychodnie w sprawie książeczki sanepidu a gdy ja sie ucze - On podaje mi obiad... :) I mówi, że bedzie dobrze, że sobie poradze, że kto jak nie ja... ?! Można zazdrościc mi faceta od teraz... :)
    I jeszcze życzcie mi powodzenia w nowej pracy!
:)
Wystarczyło zaledwie kilka dni a życie mi sie diametralnie wywróciło...

niedziela, 6 lipca 2014

Zrób mi te przyjemnośc, uwielbiaj mnie...

   3 dni bardzo szybko mineły. Pogoda była w kratke, ale bez problemu z parasolem nad głową spacerowaliśmy gdzie Nas nogi poniosły. To nie był czas przesiedziany, to nie był odpoczynek. Korzystaliśmy ile sie dało by dużo w tak krótkim czasie zobaczyc...
    Byliśmy m. in.  w restauracji "Panorama", która to przeszła "Kuchenną Rewolucje" Magdy Gessler. Piekny widok (bo na 16 pietrze) na Gdańsk, świetny wystrój i jedzenie godne polecenia. Dopiero po powrocie obejrzeliśmy odcinek, w którym odbyła sie rewolucja. I może dobrze, bo chyba w przeciwnym razie byśmy tam nie zawitali ;)
    Bardzo chciałam by ten wypad był jak najmniejszym kosztem. Myśleliśmy nawet o namiotach... W każdym razie dwie noce mieliśmy spac w Schronisku Młodzieżowym. Okazało sie po przyjeździe, że rezerwacja jest tylko na jedną noc. Domyślamy sie dlaczego ktoś zmienił to w komputerze ale już nie istotne. Zostaliśmy skierowani do innego schroniska. Akurat lunął deszcz, wiec dojechaliśmy przemoczeni na potege. Pokój 3 osobowy ale nie spodziewaliśmy sie by ktoś dołączył. Poszłam pod prysznic, po mnie mój On. Po Jego wyjściu z pokoju, rozległo sie pukanie, myślałam, że sie wrócił. Ja w samym reczniku, jeszcze nie osuszona - a tu wchodzi chłopak i mówi, że ma tu nocowac o ile sie na to zgadzam. Nie jesteście w stanie sobie wyobrazic jakie oboje mieliśmy miny i jaki wykwit czerwieni na buziach ;) On pewnie myślał, że bedzie ze mną sam. Może sie przestraszył ;) W każdym razie Nasza romantyczna noc skończyła sie na "spaniu w trójkącie" bez żadnych planowanych ekscesów :) Łapki na kołderkach i wysłuchiwanie w tle dwóch chrapiących meżczyzn - polecam ;)

    Zdarza Nam sie wysłac sobie jakaś piosenke. Czasem sama musze mu podpowiedziec, która by sie dla mnie nadawała ;) Tym razem mnie zaskoczył bez żadnej podpowiedzi tym... Fajnie...
    Achh dziś Światowy Dzień Pocałunku - a wiec życze by było całuśnie. Długie pocałunki, szybkie pocałunki, pełne pasji pocałunki, pocałunki z jezyczkiem, seksualne pocałunki, dzikie pocałunki! Jest tyle możliwości... Niech sie dzieje!!! :)

czwartek, 26 czerwca 2014

Miło obserwować Twój uśmiech, ze świadomością, że po części to moja zasługa...

    Wyruszamy nad morze... Tylko na 3 dni wiec to beda wakacje w pigułce, ale ważne, że w ogóle :) Jak ja kocham ten klimat, ten szum, ten zapach... Mmmm...

    Nie nastawiam sie na wielkie opalańsko, chce (chcemy) poprostu odetchnąc gdzieś indziej... Razem.

    Wiem, że On kocha góry, chciałam tam z Nim jechac. Nie może byc tylko tak i tam gdzie ja chce. To właśnie miłośc - nieprawdaż? :) Ale On sie uparł, że jednak morze... TO WŁAŚNIE MIŁOSC! :)))
    Aaaa... "Tak sie myśli o miłości...". Usłyszałam ten utwór ostatnio na innym blogu i totalnie odpłynełam... Mecze to już kilka dni i wciąz mi mało...

    Życzcie Nam udanej i słonecznej pogody, a ja obiecuje przywiezc troszke jodu  :)

sobota, 21 czerwca 2014

"Najwiekszym cudem jest dac komuś życie. Nie ma wiekszego szcześcia na świecie." Teoretycznie...


    Piboszko droga, dziekuje za motywacje. Wszystko dobrze, po prostu czasem potrzebuje kopa na rozped ;)
    Tydzień temu w Radomiu odbyły sie świecenia Diakonatu. Brat mój cioteczny za rok już ksiedzem zostanie. Za rok sie bawimy! ;) Wiecie, że ksiądz ma normalne wesele - tylko brak panny młodej? ;) Ja sie dowiedziałam stosunkowo niedawno. Nie bede sie wielce rozpisywac ale nie ukrywam, że miałam wątpliwosci, gdy wstepował do Seminarium. Długo mieszkaliśmy razem i miałam wrażenie (znając go dosc dobrze), że uciaka... Nie wiem jaka jest prawda. Ale w Świeta Wielkiejnocy byłam z mamą i siostry synkiem poświecic pokarmy. Świecił Maciek właśnie. Oczywiście mały Kostek wołał go przez cały Kościół, biegał do niego. Nie rozumiał jak to Nasz domowy Maciek to jakis poważny pan stojący i nie uśmiechający sie do Niego ;) Wtedy pierwszy raz słyszałam jak i co Maciek mówi. Autentycznie sie wzruszyłam. Ma straszną lekkośc i chyba obiektywnie stwierdzając - nie nudzi a wrecz potrafi zainteresowac i młodszych i starszych.
    Na świeceniach Diakonatu a potem na obiedzie w restauracji pojawiła sie (oczywiście zaproszona) mamusia Macka z siostrą. O ile siostra bywa u Nas dosc czesto o tyle "mamusie" (celowo używam takiego zdrobnienia) Maciek widział ostatnio chyba kiedy był mały. Bo właśnie kiedy miał dwa latka rodzice sie rozstali i wujek zabrał go ze sobą. Był ślicznym, cudownym bobasem ale miał krótszą noge. Mamusia go nie chciała. Noga była operowana rokrocznie (z 9 razy na pewno) i teraz właściwie nie widac różnicy. Maciek ma prawie dwa metry a i sutanna zakrywa jego nogi przecież.
    Kiedy wujek odchodził - okazało sie, że ciotka jest w ciąży. Córka sie urodziła i została z matką. Z tą różnicą, że jak pisałam - z ojcem kontakt ma stale. Mamusia nie dzwoniła, nie pytała, nie uczestniczyła w życiu syna. Nie raz byłam świadkiem kiedy Maciek odbierał telefon a po drugiej stronie była ona i mówiła "daj mi ojca". Nic ponadto... NIC!
    I pojawia sie taka mamusia, dumna, uśmiechnieta, siada na przeciwko mnie i krew mnie zalewa. "Co tam Marysiu słychac?". Na końcu jezyka "A idź w pizdu!!!".
Nie wiem co trzeba miec w głowie... Czy tam tli sie pod włosami jakas głebsza myśl? Wyrzuty sumienia?
A już totalnie rozwaliło mnie, gdy podszedł do niej jakis Macka znajomy ksiądz i pogratulował syna, a ona szczesliwa dziekowała. Zamiast spóścic łeb i zapasc sie pod ziemie!
    Miałam ochote sie podzielic taką rodzinną "sytuacją"...
     Ale, żeby nie skończyc tak bez happy endu - Maciek dał mi znac, że ślubu to JUŻ może udzielac ;))))))

czwartek, 12 czerwca 2014

Kinomaniak ;)

    Brak mi czasu na cokolwiek - i NIE dlatego, iż otrzymałam tą prace ;) Rodzice podjeli decyzje, że nie stac ich na mnie, a ja nie zeszłam z ceny i zostało jak jest... Czy dobrze tak? Nie myśle o tym... Już właściwie zapomniałam, że była taka propozycja. Szkoda tylko, że coraz gorzej dogaduje sie z mamą Mikołaja...
     Na Dzień Dziecka zabrałam siostry córe Amelie - 11 letnią już pannice - na "Czarownice". Obie byłyśmy pod mega wrażeniem. Czasem warto obejrzec taką baje, oderwac sie od problemów, pozachwycac widokami... I ta cudna Angie...
Zawsze mi sie podobała. Och, gdybym była facetem... ;)
Jest za chuda, to pewne, ale jej twarz jest idealna, te usta, oczy... Takie sobie moje zdanie...

    Wczoraj za to byliśmy na "Gwiazd naszych wina". Łooo matko, ponad połowe filmu wyłam, rozmazałam tusz, oglutałam sie, oczy mi sie jak szparki zrobiły... Cudnie! ;) Idealny na randke ;)))
     Podobny do "Miłośc bez końca"...

sobota, 24 maja 2014

Decyzje, zmiany, niewiadome...

 Jutrzejszy telefon może zmienic wszystko, choc nie musi... A ja swoim zwyczajem sama nie wiem czy chce by był na "tak", czy na "nie".
Kilka dni temu napisała do mnie mama Zosi - pierwszej dziewczynki, którą sie opiekowałam. Boże, jak ten czas szybko leci. Zosia chodzi już do pierwszej klasy! To był dom i dziecko, które uwielbiałam...
Pojawiła sie propozycja pracy u kolegi, poszukuje opiekunki do dzieci. Ponieważ tak a nie inaczej radze sobie z Mikołajem - postanowiłam dowiedziec sie jakie są warunki. Spotkałam sie z rodzicami i dzieciakami zresztą też. Mieszkają niedaleko. Dowiedziałam sie na ile by mnie potrzebowali, chcą by wszystko było legalnie, wiec zarejestrowaliby mnie. 

Po spotkaniu miałam kilka dni na przemyślenie propozycji i sie odezwac. Myślenie wychodziło mi bokiem. 
Dzieci jest trójka. Czas pracy długi ale przez 4 dni, nie 5. Miałam podac stawke. Sama nie wiem czy powiedziałam dużo czy nie. Dla jednych było by to BARDZO dużo, dla innych normalnie...
Jutro mam znac odpowiedz.
Jeśli "tak" 4 dni praktycznie moje życie to bedzie ich dom... Wiec moje plany musiałabym odłożyc na później. Ale za to spałabym spokojniej bo zarejestrowana - miałabym później pieniążki a nie zostałabym na lodzie. 

Tylko bądz tu mądry i ogarnij trójke dzieci!!! :)
Jeśli "nie" to zostaje jak dawniej. Nie bede musiała martwic sie jak przekazac to rodzicom Mikołaja i w ogóle...
Wiec oby do jutra... I wszystko bedzie wiadomo...

piątek, 16 maja 2014

Czuje jak mi krople deszczu usta pieszczą...

Może jakby tak do sprawy podejśc, każdy miałby lepszy humor? Tańczmy wiec w deszczu dziś...! :) I jutro - jeśli też bedzie taka pogoda... 

niedziela, 4 maja 2014

Łzy nic nie zmieniają. Ale dają ukojenie. Dają upust emocjom, które nas rozrywają...

     Zakisiłam sie we własnym sosie... ale wracam, żeby zdac relacje...
     Świeta przebiegły jakos tak nawet radośnie. Oprócz tego, że musiałam patrzec na mojego brata i co gorsza słuchac go ;) Z wyglądu połączenie kozy z samurajem. Wygolona niemal cała głowa - zostawiony na środku czaszki kawałek włosów, z którego spływa pukiel długich pasm, czasem zaplecionych w warkocz, w dobieranego, czasem zakreconych na lokówke. Dodatkowo broda, tatuaże i odpałowe stroje. Do tego zestawiku dziwne poglądy - aura, urok, natura i tego typu klimaty. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to - że neguje, wrecz krytykuje wszystko co mu nie pasuje - religia, poglądy, jedzenie, styl życia. Jest wpatrzony tylko w siebie i w swoim mniemaniu najmądrzejszy. Ja unikam kontaktu jak moge.
      Mama mi sie zaczeła na randki umawiac. I oby wszystko było ok, bo "ojczymkowi" nogi z dupy powyrywam ;) Najgorsze, że ja już za duża na kieszonkowe od "tatka" jestem ;) A poważnie - ja sie bardzo ciesze, mamka mi odmłodnieje, bedzie miala lepszy humor. Na codzien musi sie opiekowac swoją leżącą mamą (moją babcią). Ma jeszcze 4 rodzeństwa a właściwie została sama z tym problemem. Niech wreszcie pomyśli o sobie bo nerwy ją zjedzą... Wreszcie ma powód by sie ubrac, umalowac, kupic sobie cos... A, że ładna z niej babeczka, dużo nie potrzeba, tylko checi!
     Wściekłam sie gdy na FB na stronie mojego dawnego liceum przeczytałam, iż nauczycielka przez którą nie zdałam - startuje w konkursie na belfra roku! Jak ktoś kto doprowadzał ponad połowe klasy do bólów brzucha, nerwicy i wrzodów żołądka - może byc podawany za przykład? Staram sie byc obiektywna, na prawde! Jeśli połowa klasy była zagrożona, jeśli zadania były robione tylko takim sposobem jak w sorki nieodłącznej ściągaweczce (zeszyciku), jeśli 6 osób pisało poprawke... O kim to świadczy? Moja mama zawsze powtarza, że nie była "uczycielką" - nie miała tylko uczyc, była "nauczycielką", miała nauczyc! Młoda kobieta, która całe 45 minut siedziała jakby nie mogła na Nas patrzec, zero emocji, uśmiechu, chocby grymasu twarzy. Jej ksywa "Cyborg" też o tym świadczy...
Miałam wielkie problemy, nie umiałam tej matematyki, bałam sie lekcji, chodziłam na korepetycje, mama przychodziła do szkoły nie raz prosic Ją by w jakikolwiek sposób mi pomogła, że też ma przecież dzieci, że troszke dobrych checi...
Na poprawce podeszła do mnie z 3 zestawami do wylosowania - wybrałam jeden - a Ona z ironicznym uśmiechem - "bardzo trudne"...
Nie zdałam. Wtedy myślałam, że załamał sie mój świat, że gorzej byc nie może, nie miałam już w pewnym momencie czym płakac. Nawet teraz myśląc o tym pamietam jak bardzo to przeżyłam...
Trafiłam do innej szkoły. Nikt nie wiedział, że nie zdałam, wstydziłam sie o tym mówic... Dopiero po jakimś czasie przyznałam sie gdy już czułam sie pewnie i wiedziałam, że nie wpłynie to na relacje z innymi. Moja wychowawczyni wiedziała, uczyła matematyki. Kiedy z którejś tam klasówki dostałam 5 ona też miała łzy w oczach gdy widziała jakie to emocje we mnie wzbudziło. W najgorszym wypadku miałam trójke na semestr, czesciej to była czwórka.
Nie wierze w wielką przemiane TEJ PANI i nie moge zaakceptowac, że taki człowiek jest stawiany za przykład... To nie są tylko moje myśli i odczucia, znam innych, których w pewien sposób skrzywdziła. Nawet nie wiecie jak po takim wydarzeniu poczucie własnej wartosci leci na łeb, na szyje... Nikomu nie życze.
Jestem dorosła, teoretycznie to już dawno za mną, a jednak siedzi głeboko...

niedziela, 6 kwietnia 2014

Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym... ;)


DOTYK - PŁOMIENIA!

Subtelnośc Twoich dłoni
wzmaga apetyt
na bliskośc
Stwarza chwile, która
gubi uprzedzenia
Ośmiela zmysły
wybujałe perwersyjną
fantazją
Sczepiamy sie ciałem
w ciało
Wzmagamy dotyk
rzeźbiony ogniem
Gasimy wilgocią
rozgrzanych ciał
Prowokacje roznieconego
płomienia

Robert Baranowski

Baaardzo przyjemny weekend...

niedziela, 30 marca 2014

Próbuję uciekać, ale nie chcę nigdy odejść...

"Żebyś robił mi herbatę bez cukru (ale z miodem) jak mi zimno…
i kawe na śniadanie...
i całuj we włosy po przebudzeniu i na dobranoc...
i pisz głupie wiadomości, kiedy siedzisz w pracy i sie nudzisz...
i zabieraj na spacer w sobotnie popołudnie…
i czytaj książki koło mnie przed snem...
i mów że boli że nie wiesz że przemija i że nie umiesz...
i całuj w kinie i w korkach...
i leż ze mną na słońcu nad wodą i mnie dotykaj...
i podziwiaj nową sukienkę...
i mów że beze mnie to bez sensu...
i głaszcz po policzku...
i rób mi zdjęcia...
i oglądaj ze mną ulubione filmy po raz piętnasty...
i śmiej się ze mną...
i przytulaj kiedy płaczę - bo ja ciągle płaczę - więc przytulaj mnie ciągle...
i zabieraj na koncerty, do kina, do teatru...
i leż ze mną na ławce w parku...
i przynoś mi kwiaty...
i nie pozwól rozpadać się na kawałki...
i zabieraj mnie nad morze...
i tańcz ze mną...
i żebyś za mną tęsknił kiedy mnie obok nie ma...
i żebyś wiedział żebyś był pewien żebyś zawsze mnie kochał…


Obiecaj mi, że nigdy nie zapomnimy, kim dla siebie jesteśmy, ile razem przeżyliśmy i ile
 jeszcze przejdziemy...
obiecaj mi, że będziemy zawsze i nie będziemy musieli przypominać sobie, że powinniśmy być...
 obiecaj mi, że za miesiąc, pół roku, czy dwa lata z takim samym zapałem będziemy planować swoje wspólne życie...
 obiecaj mi, że nigdy nie będę musiała płakać podczas oglądania naszych wspólnych zdjęć...
 obiecaj mi, że nie muszę się niczego obawiać...
 obiecaj mi, proszę..."

4 lata razem...

poniedziałek, 24 marca 2014

Jesli los chce nam dokopac, spelnia nasze marzenia?

    Spotkałam dziś koleżanke, przy czym słowo "koleżanka" w tej sytuacji jest bardzo na wyrost. Mieszkałyśmy razem w jednym akademiku (nie w pokoju) i to tylko przez okres wakacji. Nie wiem czy zamieniłam z nią chocby zdanie. Po czym - jak już wspominałam - spotykam ją dziś na spacerze z Mikołajem. I po słowie "cześc":
- Po cóż żeś wróciła? Tutaj za marne grosze dzieciaka pilnujesz...
Ależ mi ciśnienie podniosła! Sposób w jaki sie wyraziła i to, że nie ma pojecia o czym mówi!
- Z całego serca Ci w takim razie życze byś wyjechała i zobaczyła jaka to BAJKA.
I najlepsze co zrobiła - pożegnała sie i poszła :)))
    3 tygodnie temu tata Mikołaja niespodziewanie stracił prace. Jesli szybko nie znajdzie nowej to pewnie mi podziekują. Dopiero co (ponad miesiąc temu) z żoną odebrali (kupili) mieszkanie, zaczeli płacic kredyt... Wiec jest kolorowo...
Mikołaj jest bardzo trudnym dzieckiem. Charakterne niespełna półtoraroczne dziecko!  Cierpliwości przy nim ucze sie każdego dnia. Zaznaczam, że rodzice mają z Nim taki sam problem albo i wiekszy, bo ja chociaż jestem konsekwentna.
Kiedyś w złości zadzwoniłam do siostry i powiedziałam, że nie bede płakac i tesknic jak skończe sie Nim opiekowac. Haaaa, kto wie, czy nie wywołałam wilka z lasu...

sobota, 15 marca 2014

Z przymróżeniem oka... :)

    Świat mi sie załamał... Taka wiadomosc z samego rana! Zostane w łóżku, kołdre na łeb naciągne i tyle mnie widzieli. Taka sytuacja?! Nie może byc... Potwierdzone! Ja sie zabije! Bo jak życ dalej wiedząc to co już WIEM...
:)
No całe życie sie w Nim kochałam skrycie. Z wyglądu - ideał. Chodziło sie za szczawia na koncerty, wycinało sie z gazet artykuły, zbierało plakaty... A teraz co? Gej? Nic do nich nie mam, ale jednak boli, że On ;)
No dobra, koniec zbijania sie, bo ktoś nie zrozumie i bedzie! Oczywiście, że sie kochałam,że zbierałam plakaty... no ale co mnie obchodzi z kim sypia...?
    Ukochana nuta...
    Ale ze mną to coś musi byc nie tak, bo kiedyś - w szkole średniej kochałam sie w niejakim Michale. Brzydki On jak noc, ale jaki fajny był. Jak go wyczaiłam, namówiłam koleżanke na Sylwestra w tym miejscu gdzie miał byc On. Wystroiłam sie i już w czasie trwania "balu"  wychwyciłam moment w którym mogłam sie Michałowi pokazac. Wyrwałam do przodu, chciałam go wyminąc - i równo przed nim pojechałam na obcasie do przodu i siadłam na pupie... Oferma skończona! Michał, jeszcze mnie nie znając - podniósł mnie z podłogi, ja zamiast "dziekuje" ryknełam płaczem i pobiegłam na góre ;)) W pokoju przywitałam Nowy Rok, płacząc swojej koleżance w rekaw ;) 
Mineły ze dwa lata, z Michałem znałam sie już całkiem dobrze, nadal skrycie wzdychałam do Niego. Szliśmy w jednej grupie na Pielgrzymce. Czesto ze sobą rozmawialiśmy i myśle, że bardzo lubiliśmy. Przypomniałam mu sytuacje z Sylwestra a On stwierdził, że nie kojarzy... Ufff... Ubawiliśmy sie wtedy wspominając ;)
W każdym razie Michał wstąpił do seminarium, po jakimś czasie wystąpił i ślad po Nim zaginął... 
    Jakieś dziwne "przypadki" przyciągam...
    Ide sie napic... ;)) Ktoś chetny?

piątek, 7 marca 2014

Zaopiekuj sie mną...



    Post miał byc zupełnie inny, ale co sie odwlecze...
    Kilka dni temu dowiedziałam sie, że na blogu Asymaki wygrałam kolejną już książke. Radośc wielka mnie ogarneła bo uwielbiam czytac. Odpowiedziałam na pytanie o mój wymarzony dom. Jeśli ktoś jest zainteresowany jak to zrobiłam - zapraszam...
    Poszłam za ciosem, kupiłam kupon totka, do wygrania było 7 milionów (mnie by wystarczyła 400 tysiecy ;)) - i nie wygrałam... No trudno...
    Dziś (piątek) mam dzień wolny od Mikołaja, wiec na Fb zostałam przez znajomego zaproszona do konkursu Multikina. Nie wiele myśląc (bardzo nie wiele ;)) wpisałam swoje dane i nr telefonu, dostałam smsa, potwierdziłam... Oczywiscie nie przeczytałam regulaminu, baaaaa odszukac go później to dopiero było coś...
Noo skusiłam sie na te dwa bilety + popcorn ;))
W każdym razie Mój On czuwał... Zadzwonił z pracy z opieprzem co ja narobiłam. Nie wiem czy słyszeliście, a może nawet daliście sie już naciągnąc - na smsy przychodzące, za które trzeba płacic?!
    No w każdym razie nic sie u mnie takiego nie stało, nie zapłace ani grosza, bo jakiś czas temu, już po powrocie z Anglii przedłużając umowe w Plusie zablokowałam sobie takie właśnie podejrzane smsy. Ufff... Głuptas (czyli Ja) ma szczescie i nauczke... ;)
    Dobrze, że On jest blisko i czuwa, bo ja jestem taka Ciapa, która potrzebuje by ktoś był obok i bronił/naprawiał jak namieszam... 

    Bo ja to Serce a On Rozum ;)))
    Wrócił z pracy, myślałam, że jeszcze mi nagada i stwierdzi, że teraz ja jestem na okresie próbnym (haha), a On mi kazał wybrac jakiś film - we wtorek mnie do kina zabiera co bym nie musiała szukac jakichś dziwnych, podejrzanych konkursów... ;)) Coś polecacie?



Wierci-Naiwniara ;)

niedziela, 2 marca 2014

Jeśli dziewczyna wybacza Ci po tym jak ją zraniłeś - uwierz - to ta jedyna...

   Burzowe dni za Nami. Bardzo mnie zabolało gdy okazało sie, że przemilczał pewną sprawe - a tłumaczył sie po fakcie. Szczeniackie! To tak jakbym nie była ważna. Byłam skłonna powiedziec, że miedzy Nami koniec. Było "O krok..." I chyba ładnie go nastraszyłam... Bardzo dobrze, nie pozwole sie tak traktowac. Kocham, jak nigdy nie kochałam, ale mam w sobie siłe by powiedziec dośc, gdy nie bede traktowana jak trzeba.
   Oczywiście już wszystko ok... ale On myśli, że jest na okresie próbnym ;)

niedziela, 16 lutego 2014

Lubie Cie bardziej niż to sobie zaplanowałam...

    I po urodzinach. 29 lat - to już jakoś poważnie, za poważnie. Ja tak czuje sie na góra 25 lat, i szkoda w sumie tych kilku lat... Bo za rok już... (jak dobrze pójdzie) łoooo matko - 30stka!!! Ale co sie dziwic - włosy już niektóre siwe, siły już nie te (haha), zmarszczek brak - bo poliki kwadratowe ;) W sumie chyba źle nie jest... Nie dają mi tyle... 
    Dostałam diabelsko drogi (jak dla mnie) bilet do teatru 6 pietro na "Zagraj to jeszcze raz Sam", o którym to marzyłam jeszcze dooobrze przed wyjazdem do Anglii. Mój zazwyczaj Dusigrosz - "chyba" musi mnie kochac skoro wydał tyle kasy ;))) 
Już jesteśmy po przedstawieniu i kurcze było warto! Kuba Wojewódzki - jak dla mnie mistrzostwo świata w tej roli! W obsadzie jeszcze Daniel Olbrychski, Anna Cieślak, Michał Żebrowski i Małgorzata Socha. Prawie 3 godziny śmiechu - bo humor taki jak lubie. Dobre miejsca wiec i świetny widok na aktorów.... Achhh poszłabym raz jeszcze... Chetnie z kimś pójde - gdyby komuś brakowało towarzystwa ;))

Póki Jesteś...
Podstarzała JUŻ Wierci-Pieta ;)

sobota, 1 lutego 2014

Listonosz...

    Szyjo, moja szyjo... Boli aż tylko... :) Już od dawna. Przydałby sie jakiś masażysta. Ponoc mi czarownica na ramieniu siedzi i stąd ten ból...
    A, że coś ze mną nie tak to na pewno. Ostatnio Pan sie do mnie na przystanku doczepił i odejśc nie chciał. Ja miła jestem, grzecznie odpowiadałam. I sie dowiedziałam! "Że ja to polką na pewno nie jestem bo oczy mam skośne". Ja i skośne oczy??? Może to ten listonosz... :)
    Mama Mikołaja sie wypytuje czy wszystko ok, bo jakaś smutna ostatnio jestem. Nie kracz kobieto! Mogłoby byc lepiej ale i gorzej, no nie tak? Śpie za mało (po 6 godzin), dojazdy do Mikołaja w taką pogode mnie wykańczają no i te skośne oczy... :) Biore też leki hormonalne i tylko On wie jaka po nich jestem rozdrażniona. Ale to tylko 10 dni z 30 :) Idzie wytrzymac... :) Chociaż czuje sie jakbym ważyła 3 tony... 
   A we śnie Nergal mnie podrywał :)))))
   Za to jutro...

niedziela, 26 stycznia 2014

Warto pomagac...

Dziś przychodze do Was z małą-wielką prośbą. Małą bo tak niewiele trzeba zrobic, wielką - bo TO bardzo wiele znaczy dla Gosi, o której mowa... A mianowicie, jeśli nie macie pomysłu na co/kogo rozliczyc swój 1 % podatku - to ja przedstawiam Wam Gosie. Studiowałam z Nią na Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Gosia choruje na przewlekłą, nieuleczalną chorobe jaką jest mukowiscydoza. Każdy grosz sie przyda...
W imieniu swoim i Gośki bardzo dziekuje...
WARTO POMAGAĆ!

piątek, 17 stycznia 2014

Bądź przy mnie. Całkowicie i nieodwracalnie. Na zawsze...

    Niesamowite jest dla mnie to jak lekko mi było wrócic do kraju. Dwa lata spedziłam w Anglii. Myślałam, że bedzie mi choc przez chwile dziwnie, inaczej, obco. Że trzeba bedzie przestawic sie na inne - jakby nie patrzec - życie. A ja wróciłam i od pierwszego dnia czułam sie jakbym nie wyjeżdżała. 
Pamietam o ludziach w Anglii, mam z nimi kontakt, ale to zostało gdzieś za mną... Jakby tamto życie nie istniało.
    Kilka dni temu zaczepiła mnie koleżanka z którą pracowałam w Anglii. Powiedziała, iż doszły ją plotki jakobym wracała do nich. Oczywiście zdementowałam. 
Ja: Nie wracam, dobrze mi tu...
Ona: Bez pracy Ci dobrze?
Troche mi sie smutno zrobiło. Przykro jakoś... Jakby chciała mnie sprowadzic na ziemie... 
Pewnie tak sobie myślą: "no i z czego Ona sie tak cieszy, wróciła, pracy "normalnej" nie ma, błąd popełniła". Ale ja tak nie myśle! Całe te dwa lata to była jedna wielka walka z samotnością! Do tego cieżka, fizyczna praca! Za czym tu tesknic? Za dobrymi pieniedzmi? One nie są wszystkim! 
Najważniejsze, że mam sie wieczorem do kogo przytulic. Że mam z kim dzielic smutki i radości. Że wreszcie jestem "czyjaś" :) Czuje, że tworzymy niepełną (jeszcze) ale rodzine..
    Wieczorami czasem leże, słysze jak mi Ktoś chrapie za uchem :) , i przypominam sobie samotne noce w Anglii, jak teskniłam, czasem wyłam w poduszke i nikogo nie było. Wtedy wtulam sie w Jego plecy - mimo, że mi gorąco, czasem nie wygodnie - ale tak strasznie sie ciesze, że jest obok mnie... 
I te pieniądze nic nie znaczą, jakoś RAZEM sobie poradzimy...

środa, 8 stycznia 2014

Marzenia sie spełniają, tylko mocno w nie wierz...

    Wiem, że nie jest gotowy a w każdym razie mógłby jeszcze poczekac. Sam powiedział, że pewnie dopóki nie stanie przed faktem dokonanym, zawsze bedzie ze strachu sie wykrecał. Te 4 lata różnicy miedzy Nami (jest młodszy) są ogromnie ważne. 
Gdyby nie wyniki badań i mój wiek - mogłabym jeszcze poczekac. Dla Niego, mimo, że tak strasznie tego pragne. Mogłabym poczekac, bo go kocham! Tylko, że nie moge... I On to chyba zrozumiał. 
    W Sylwestra o północy:
On: Chce żeby Twoje marzenia sie spełniły...
Ja: Twoje również...
(Nie chce w tym wszystkim zapomniec o nim. Chce by był szcześliwy).
On: Ty jesteś moim marzeniem... i mam nadzieje, że za rok w Sylwestra nie bedziesz mogła pic alkoholu... 
Boże, jak wiele te słowa dla mnie znaczą, to nie macie pojecia!
    A teraz i tak czas i los pokaże czy marzenia sie spełniają... Bo sytuacja nie jest kolorowa. Ja pilnuje Mikołaja, na czarno. On dobrze zarabia, ale ponieważ kończy studia zatrudnili go na umowe zlecenie. Kiedy w czerwcu sie obroni kto wie czy go zostawią. Mogą nie miec etatu... 
    Wiec wszystko sie może jeszcze spaprac. Aż boje sie myślec. Wiec myśle - dobrze bedzie! Wszystko sie ułoży... i już za kilka miesiecy zobacze dwie wymarzone
kreseczki...
:)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Kobieta zmienną jest :)

  Kobieta zmienną jest! A wiec czas na zmiany! ;) 
Interia totalnie o mnie nie dbała, wiec i ja juz nie dbam o nią... 
Bedzie tu troche inaczej... bo coraz mniej czasu i chyba ostatnio checi też. 
A wiec witam - odradzam sie jako Wierci Pieta :) Już nie MarryCherry, już nie Żabka... Nadaje sobie nowe "imie" ;) 
     Przed Nami nowy rok, 12 nowych miesiecy szans, sukcesów, porażek, radości i zadumania... Niech trwa!
Nowy rok, oby inny, lepszy, taki w którym spełniają sie MARZENIA. Choc nie bedzie łatwo, już to wiem, wyniki badań nie pozostawiają złudzeń, a i życie pisze różne scenariusze... Ale jestem dobrej myśli, ten rok ma byc dobry, niezwykły!!! Powtarzam jak mantre. I spełni sie!
I dla Was niech bedzie dobry...! 

PS. Dziś rocznica, 8 lat mojego blogowania... Wow, szmat czasu...