sobota, 21 czerwca 2014

"Najwiekszym cudem jest dac komuś życie. Nie ma wiekszego szcześcia na świecie." Teoretycznie...


    Piboszko droga, dziekuje za motywacje. Wszystko dobrze, po prostu czasem potrzebuje kopa na rozped ;)
    Tydzień temu w Radomiu odbyły sie świecenia Diakonatu. Brat mój cioteczny za rok już ksiedzem zostanie. Za rok sie bawimy! ;) Wiecie, że ksiądz ma normalne wesele - tylko brak panny młodej? ;) Ja sie dowiedziałam stosunkowo niedawno. Nie bede sie wielce rozpisywac ale nie ukrywam, że miałam wątpliwosci, gdy wstepował do Seminarium. Długo mieszkaliśmy razem i miałam wrażenie (znając go dosc dobrze), że uciaka... Nie wiem jaka jest prawda. Ale w Świeta Wielkiejnocy byłam z mamą i siostry synkiem poświecic pokarmy. Świecił Maciek właśnie. Oczywiście mały Kostek wołał go przez cały Kościół, biegał do niego. Nie rozumiał jak to Nasz domowy Maciek to jakis poważny pan stojący i nie uśmiechający sie do Niego ;) Wtedy pierwszy raz słyszałam jak i co Maciek mówi. Autentycznie sie wzruszyłam. Ma straszną lekkośc i chyba obiektywnie stwierdzając - nie nudzi a wrecz potrafi zainteresowac i młodszych i starszych.
    Na świeceniach Diakonatu a potem na obiedzie w restauracji pojawiła sie (oczywiście zaproszona) mamusia Macka z siostrą. O ile siostra bywa u Nas dosc czesto o tyle "mamusie" (celowo używam takiego zdrobnienia) Maciek widział ostatnio chyba kiedy był mały. Bo właśnie kiedy miał dwa latka rodzice sie rozstali i wujek zabrał go ze sobą. Był ślicznym, cudownym bobasem ale miał krótszą noge. Mamusia go nie chciała. Noga była operowana rokrocznie (z 9 razy na pewno) i teraz właściwie nie widac różnicy. Maciek ma prawie dwa metry a i sutanna zakrywa jego nogi przecież.
    Kiedy wujek odchodził - okazało sie, że ciotka jest w ciąży. Córka sie urodziła i została z matką. Z tą różnicą, że jak pisałam - z ojcem kontakt ma stale. Mamusia nie dzwoniła, nie pytała, nie uczestniczyła w życiu syna. Nie raz byłam świadkiem kiedy Maciek odbierał telefon a po drugiej stronie była ona i mówiła "daj mi ojca". Nic ponadto... NIC!
    I pojawia sie taka mamusia, dumna, uśmiechnieta, siada na przeciwko mnie i krew mnie zalewa. "Co tam Marysiu słychac?". Na końcu jezyka "A idź w pizdu!!!".
Nie wiem co trzeba miec w głowie... Czy tam tli sie pod włosami jakas głebsza myśl? Wyrzuty sumienia?
A już totalnie rozwaliło mnie, gdy podszedł do niej jakis Macka znajomy ksiądz i pogratulował syna, a ona szczesliwa dziekowała. Zamiast spóścic łeb i zapasc sie pod ziemie!
    Miałam ochote sie podzielic taką rodzinną "sytuacją"...
     Ale, żeby nie skończyc tak bez happy endu - Maciek dał mi znac, że ślubu to JUŻ może udzielac ;))))))

19 komentarzy:

  1. a wiesz...też się chciałam z Tobą, moją (chyba już byłą?) blogową Córeczką podzielić "rodzinną sytuacją", że wczoraj jak miałam wizytację z opieki w domu to matka do mnie powiedziała MARYSIU... ot, "prawdziwa" miłość matczyna, gdy się nie wie, jakie córka nosi imię... życie! jak i w Twojej rodzinie, po prostu... (teraz to mi się śmiać pozostało, bo nie mam czym płakać :D)

    i ten ślub... chcecie tego? :))

    p.s. nie wiem, czy wolno komentować, skoro ten post ma adresata, ale po starej znajomości se pozwoliłam na to ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. niczego nie wymyślam, fakty świadczą same za siebie - nasze drogi się rozeszły i nie obarczam Cię winą czy coś... moje kłopoty mnie tak przytłoczyły, że nie nadaję się na żadne relacje, nawet realne a co dopiero tutaj... tamto miejsce miało być tylko moje i kilka osób zaledwie dostało namiary, jak zaczęłam je rozsyłać - do Ciebie nie doszłam, bo znalazłaś mnie sama, ale skoro to jakiś kłopot, to na odwiedziny nie naciskam... poza tym na blog wiele osób "traci" co raz mniej czasu, co sama również zauważyłaś ;) ja mam go więcej, niestety, ponieważ straciłam (nie z mojej winy) pracę - wolałabym chyba też go nie mieć

    matka, jeśli JEST matką to wystarczy za oboje rodziców - przez długi czas, ja dla mojego dziecka byłam obojgiem i nadal D. jest ze mną bardziej związany niż z tatą... ALE... samotny ojciec jest również dobry dla dziecka, jeśli akurat mamusi nie ma albo jest taka, że lepiej gdyby jej wcale nie było... ja właściwie nie miałam (i nie mam) rodziców wcale, to myślę, jest jeszcze głębsze "dno" niż jakby było które- i jakiekolwiek...

    a na pierścionek nie naciskaj, oświadcz się sama :P w końcu mamy równouprawnienie ;) hehe... nie no, żartuję, przyjdzie czas to i pierścionek na palec trafi...

    p.s. mam nadzieję, że mnie nie wywali, bo tworzyłam ten kom z przerwami na... to i na tamto... i na "całą resztę" jeszcze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W życiu bywa różnie. Może Twój brat sam zaprosił swoją matkę na uroczystość.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. no mi dziś też wszystko się z seksem kojarzy :P
    a Ty widocznie masz to "po matce" czyli... nieskromnie powiem: po mnie :D

    adres... nie wiem, czy warto, bo ... myślę dziś, czy aby na "stare śmieci" nie wrócić, a dom? wiesz... pracuję dopiero nad tym, bo miłość moją to D. ma od/i na/ zawsze BEZWARUNKOWO, tylko z miejscem na ziemi "dla nas" jest kłopot... podobnie jak z blogiem, waham się... ale czasem decyzja musi zaboleć, po prostu...

    http://niszczarkaliter.blogspot.com/ (możesz go dodać, póki co... ale tam straszne doły są i właściwie lepiej nie czytać)

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja w tym moich "szarych" dniach toczę jeszcze nieustanną walkę o szacunek i godny byt dla siebie i Syna, i - dodatkowo - łażę do Sądu i nie tylko, bo chyba już wszelkie możliwe instytucje w tym kraju swoją osobą nawiedziłam... poplątane to życie, powiem Ci... i wcale nie tak wygląda jak sobie człowiek "za dzieciaka" wymarzył... czasami wręcz nie mogę sobie przypomnieć, czy ja w ogóle byłam dzieckiem :|

    p.s. nawet nie wiesz, jak Ci tego wsparcia Mamy zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
  6. z autopsji wiem że matki bywają różne....czasami ta obca bardziej na to miano zasługuje...

    OdpowiedzUsuń
  7. jaka piękna ta kobieta z obrazka, jejku... :) Pamiętam jedno takie moje zdjęcie, zostałam kiedys poproszona o wysłanie "na już", zrobiłam takie właśnie, na pół schowane, oparta o stół..

    Mieć takiego "własnego" księdza w domu - cudna rzecz :) Co Ty sobie tam myślisz o jego matce to już nie ważne, powiem Ci, że najważniejsze, zeby on był pogodzony w tej sytuacji, na pewno z biegiem czasu wybaczy jej, a co, co ona zrobiła, wg naszej wiary, o ile Twoje też jest chrześcijańska, jak moja, zostanie rozliczona z tego, co robiła w całym swoim życiu.

    I w sumie tyle :)
    to jak chcesz to ja Ci więcej takich kopów na rozpęd będę serwować, no ej, będzie notka jedna na tydzień :) Co? :)

    A co do naszych dzieciaków - ja tam nie gdybam, nawet z 3 dziewczynki sie ucieszę, a co do Adika, no cóż, licze na to, ze mnie nie zostawi po porodzie hahahahahahahahahahahahaha!!!! :D
    Więc życzę mu syna, ale co by było niech jest :)
    A co do swatania - ja jestem zawsze chcętna, gorzej z tym, co by powiedziały moje dziewuszki i ewentualny syn :) hahahahahahahahahahaha
    Jesteś genialna :D

    Pisz częściej Kochana i nie zaniedbuj nas, brakuje na blogach szczęśliwych iskierek! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. 9 wnuków płci męskiej?!!! nie może być!!!
    A wiesz, ze kiedy zaczynalismy z Adim "naszą" przygodę zawsze podczas snucia planów pod uwage były brane dzieci, i ja od samego poczatku mowiłam, że beda to dwie dziewczynki i chłopiec. i cos w tym jest bo sie poki co w 2/3 sprawdziło, może to czas zweryfikowac dalsze plany? :))))))))))))))))))
    hahahahahahahahaha :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki za odwiedziny ;)
    a nutka na blogu to cudowny Coldpaly :

    http://www.youtube.com/watch?v=KsnUZWhld04

    dobrego dnia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwne zachowanie matki, nie rozumiem jej. Przecież olewała syna, a teraz chwali się nim udając przykładną matkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. znaczy, że szykujesz się do pójścia. za mąż? :))

    OdpowiedzUsuń
  12. bywa... nic nie zrobisz, ale chyba najważniejsze, że sam Maciek jest ze swego życia zadowolony:)

    OdpowiedzUsuń
  13. ...do przodu,bo czekam,na wizję świata "po" ;)
    oj jak ja chciałabym mieć święty spokój...
    SabineS

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę? Myślę, że ryczą ze śmiechu albo nie ogarniają zupełnie tego ewenementu.
    "Mamusia go nie chciała". Nigdy nie zrozumiem jak matka może odrzucić dziecko tylko dlatego, że ma jakiś defekt fizyczny, w tym przypadku krótsza nóżkę.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Niestety, co zrobisz... Tacy są ludzie. Wszystko tak bardzo na pokaz. Smutne to, że tak to czasem wygląda i tylko niektórzy znają bolesną prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  16. zanim się coś skrytykuje, dobrze jest to najpierw poznać - taka moja dygresja ;) a "zdjęcie" to kadr z klipu - po prostu zrobiłam "zrzut z ekranu" (wiesz co to?) a pod spodem jest "klip na żywo" bo z koncertu... ta piosenka ma dla mnie olbrzymią wymowę... i nie musi się nikomu podobać, bo jest U MNIE i DLA MNIE ważna

    zresztą wypowiedziałaś się i miałaś do tego prawo
    zatem i ja się tu wypowiadam...

    inni nie zgłaszali jak dotąd zastrzeżeń, wręcz przeciwnie - od szarego tła dokonał się u mnie wielki postęp :P i jako koleżanka Pani na P. powinnaś się cieszyć, że nie jest już "szaro"... hahaha... a tak to nie wiem, szary źle, niebieski źle, fotka nie taka! to może wy obie mi bloga zaplanujcie i "udekorujcie" co? będzie zabawnie(j) :))

    OdpowiedzUsuń
  17. Haha, nie wiedziałam, że ksiądz ma wesele... Ciekawe :)

    I to przykre, że ludzie robią takie rzeczy na pokaz...

    OdpowiedzUsuń
  18. dla 'mamusi' czerwona kartka za całokształt.

    jeśli zaś chodzi o sakramenty to... nie jestem ich zwoleniczką. a już najmniej sakramentu kapłaństwa i małżeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  19. 'Mamusia' pożal się Boże... Chociaż w tym kontekście zapewne nie powinnam wzywać Pana Boga nadaremno.
    A o weselu wiedziałam :) Śmieszna sprawa w sumie, ale nie byłam nigdy.

    OdpowiedzUsuń