niedziela, 6 sierpnia 2017

Jeszcze nikt tak jak Ty...

Boszzz... ile mnie tu nie było!!! Bedzie 9 miesiecy, mogłabym dziecko urodzic kolejne ;) Ale spokojnie, o ciąży nic nie wiem... ;)
Moja Pola ma już dwa latka i dwa tygodnie :) Uwierzycie??? Bo mnie cieżko uwierzyc! Czas gna jak szalony. I właśnie z tego powodu wycofałam sie stąd. Tak mało mamy czasu a tak wiele rzeczy do zrobienia.
Dziś zateskniłam, postanowiłam powiedziec "Cześc!" i oto jestem :)
Moje dziecko oczywiście jest najpiekniejsze (dla mnie), najmądrzejsze, uparte (po tacie), foszaste (po mnie) i wcale nie chce gadac! Uwierzcie lub nie ale ona robi to specjalnie :) Pewnie powinnam sie cieszyc, ze mam jeszcze chwile spokoju od "a ciemu, a po cio"... ale ja sie doczekac jak każda matka nie moge...
Co po za tym sie działo jak byłam a mnie nie było? ;) Z S. przeszliśmy kryzysik, i tylko z nazwy to błahe było, bo już miałam obawy, że tego nie przetrwamy.
Tak jak S. jest najlepszym ojcem pod słońcem, takim wymarzonym, takim jakiego ja nie miałam, jakiego chciałabym miec... tak z byciem moim partnerem bywało różnie.
S. ma dla Poli mnóstwo cierpliwości, jest jej ciekawy, spedzają ze sobą mnóstwo czasu, bawią sie, wygłupiają. Potrafi przy niej zrobic wszystko, czesto bym ja odpoczeła - bierze ją na wieś na cały weekend. Ma z nią cudowny kontakt i świata poza sobą nie widzą. Łezka mi sie w oku kreci jak to pisze, ale wiem, że nie w każym domu tak jest i chce to podkreślic. Czasem cała opieka nad dzieckiem spada na matke, a u nas jest tak jak uważam byc powinno. Ja pracuje z dziecmi i dodatkowo mam Pole przy sobie i S. odciąża mnie na ile może, bym nie zwariowała ;)
Kryzys był ale mam nadzieje sie zmył i juz tylko dobrze przed Nami... Kompletnie sie nie spodziewałam tego co nastąpiło! Zostałam poproszona o reke!!! Było z przyklekiem, ze stresikiem co odpowiem, romantycznie i w ogóle ;) Taki sobie wyjazd bez dziecia do Krakowa. Wróciliśmy jako narzeczeńce i fajno jest! :) Pieknie sie błyszczy mój diamencik... i kto wie, może kiedys bedzie z tego ślub ;)

Czuje sie jakbym sie na nowo zakochała :)
Tyle u mnie w skrócie, byłam, powiedziałam co wiedziałam, teraz znikam... Do nastepnego! :)

sobota, 22 października 2016

Znasz ten niesamowity moment, gdy budzisz sie rano pełny energii??? JA TEŻ NIE ;)

Wróciłam do pracy :(
Wielkim plusem jest to, że mam Pole przy sobie, że nie martwie sie co z Nią, nie tesknie, nie płacze...
Minusem jest to, że jestem wykończona jak na razie pracą z dziecmi (a to dopiero początek przecież). Chyba zaczne nosic stopery w uszach ;)
Pola jest troche zazdrosna o inne dzieci, klei sie do mnie, popłakuje... ale chyba źle nie jest. Nawet nie wie jakie ma szczeście, mama jest obok, cały czas na wyciągniecie reki, na chocby małą łezke spływającą z oka... Z każdym dniem lepiej, przyzwyczaja sie do dzieci, do innego trybu dnia, do innych - nie maminych posiłków, coraz wiecej znów sie uśmiecha...
Ale błagam o rady - jak to ogarnąc?! Wiem, użalam sie nad sobą, kobiety - matki wracają do pracy bo muszą i dają sobie rade - ale jak, sie pytam? Sprzątanie, gotowanie, opieka nad dzieckiem...? A gdzie czas dla siebie, dla faceta? Ja Cie krece... Na razie to jakiś MEKSYK jest. Od weekendu do weekendu zasuwanie z motorem w tyle a weekend mija jakby go ktoś gonił kurna! I mam wrażenie, że nawet oddechu nie złapałam!
Wiec u mnie właśnie tak, jak se Marysia nie pomarudzi to dzień stracony ;) A za oknem plucha której też Marysia nienawidzi wiec JUHU JEST PIEKNIE! :)
Dziś dzień wolny, tata zabrał córe do dziadków, mama odpo... znaczy sprząta mieszkanie ;)
Cmoki, uściski i co tylko dla Was...

środa, 13 lipca 2016

Kiedy śmieje sie DZIECKO - śmieje sie cały świat! :)

Witajcie, witajcie Moi Drodzy po dłuższej przerwie! Steskniłam sie :) Ale co z tego jak czas dalej zasuwa w tepie błyskawicy.
Uwierzycie, że to już prawie rok??? ROK ten mały/duży brzdąc umila (czasem  tylko uprzykrza ;) ) Nam życie! 23go lipca bedziemy świetowac!
Rośnie, pieknieje, robi sie niedobra (po tatusiu i przez wychodzące zebiszcza), wszedzie jej pełno, wszedzie zajrzy, wszystko wyciągnie, poradzi sobie w życiu ;) A ja tylko chodze i sprzątam :)
Zaczeła właśnie chodzic, co prawda na razie to tylko kilka kroczków i klap na pupe... aż sie boje pomyślec co bedzie jak poczuje sie pewniej i przyspieszy ;) Turbo-doładowanie na gwałt poszukiwane! ;)
Nie - nie narzekam. Jest na prawde fajnym, pogodnym, kumatym dzieckiem. Tak - mówie to ja! Jej mama! Dalej jestem zakochana i dalej nie moge sie nadziwic, że JĄ mam! I, że taka śliczna, i, że taka mądra, i, że wciąż z banankiem na ustach.
O pracy na razie nie myśle. Jutro wyjeżdzamy na wakacje, a potem zaczne sie martwic...
Moja Truskaweczka :) 

sobota, 23 kwietnia 2016

A mama mówi, że widzi cały ŚWIAT w moich oczach...

Czemu doba nie rozciąga sie jak guma w majtkach? ;) Wciąż jestem w-nie-do-czasie... Wiec kiedy pisac, ja sie pytam...?
Mojej córeczce stukneło dziś 9 miesiecy! Policzek mi rośnie... Ciągle to pisze, ale czas pedzi wrecz... Za 3 miesiące powinnam wracac do pracy... Ale jak bedzie jeszcze nie wiem. Nie chce wracac!

Miedzy Nami troche gorzej, czesto sie kłócimy...
Zasłuchałam sie dzisiaj... 

sobota, 23 stycznia 2016

Miłość do dziecka zaczyna sie wcześniej niż "od pierwszego wejrzenia"!

Nie bede Wiśnia i wreszcie coś napisze, a okazja do tego nie licha!

O 18.50 pół roku temu - przyszła na świat moja śliczna mała córeczka...
Wspominając ten dzień...
O 5.30 odeszły mi wody, we śnie, niespodziewanie. Zeskoczyłam z łóżka jak oparzona by nie zalac całego łóżka. I jak na tak duży brzuch zrobiłam to całkiem zwinnie ;) Pobiegłam do wanny budząc krzykiem S. On jak by go gonili zaczął biegac po domu, zdenerwowany na potege, dzwonił do mojej koleżanki położnej ale ona nie odbierała. Wiec świrował jeszcze bardziej, jeszcze szybciej biegał po domu by dopakowac torbe. A ja śmiałam sie w głos stojąc w wannie. Nic mnie nie bolało wiec co sie miałam stresowac? ;) A w końcu jak sie chciało zajśc w ciąże - trzeba było też urodzic dziecko - wychodziłam z założenia ;) Koleżanka wreszcie odebrała i powiedziała, że bedzie po Nas za 20 minut. Pracuje w szpitalu w którym rodziłam.
Troszeczke zmoczyłam jej auto - nie ma co ;) Przy każdym hamowaniu ja: "Ups, przepraszam, wypierzemy Ci jakoś samochód" ;) Co by było gdybym miała jechac taxówką - nawet nie chce myślec!
Dojechaliśmy. Kiecka przyklejona do tyłka, od pasa w dół mokra i dalej sie leje ;) Weszliśmy na izbe przyjec.
Ja: S. błagam - popros o mopa i posprzątaj tą kałuże!
On: Możesz sie skupic na tym, że rodzisz!
Pielegniarka: Spokojnie, to sie zdarza...
Dostaliśmy pojedynczą, wypasioną sale. Do 14 nic sie nie działo, lekkie, prawie niezauważalne skurcze.
Koleżanka: Tutaj na monitorze jak rośnie liczba to znaczy, że masz skurcz...
Ja: Łeee to tak może byc, nie boli...
Koleżanka: Bo masz takie do 40, a bedziesz miała takie do 160 jak sie rozbuja...
Ja: Coooo?????
;)
Podłączyli mi oxytocyne bo samo sie bujac nie chciało...
I bardzo szybko sie po niej rozbujało!
Ja: S. ale mnie bolą plecy!!! Chyba sie musze przekrecic...
Bo skurcze nie były z brzucha tylko z krzyża. Ból nie z tej ziemi! Jakby mi ktoś kregosłup na kole rozrywał! Wymiotowałam, słaniałam sie, wyłam w głos... I tak kilka godzin. Pot lał sie strumieniami, traciłam kontakt z otoczeniem, nie byłam w stanie wykonac najprostszego polecenia. Byłam w swoim świecie bólu... I gdyby nie S. na prawde nie dałabym sama rady! Spokojny, pomocny - masował, podtrzymywał, oddychał ze mną, mówił, że "jestem dzielna i dam rade, że jeszcze chwila i urodze". Kłamał jak z nut, ale było mi to wtedy bardzo potrzebne! 
Na parcie zbiegło sie kilka osób, lekarka, 3 położne i moja koleżanka. Rach, ciach i po sprawie. Była 18.50. Zobaczyłam JĄ... I zaczełam beczec...
Zważyli, zmierzyli - 3510, 55 cm... 

Gdzieś jeszcze w tle zostałam poproszona o parcie łożyska, ale nic mnie już nie obchodziło...
Bo była...
Położyli mi ją na piersi, zaczeła ssac swojego kciuka... W sali było słychac tylko "cium, cium". Brudna, umazana a śliczna jak z obrazka. Zostaliśmy w 4ke... Ja, S., koleżanka i moje maleństwo. A niedługo i koleżanka poszła. Zostały dwie najbliższe mi JUŻ osoby... 


Mineło pół roku. Ten czas tak szybko płynie. Dziś moja Polula koziołkuje z brzucha na plecki, rwie sie do siadania i raczkowania a stopy są tak pyszne według niej, że tylko czeka, żeby zdjąc skarpetochy i zaczyna sie gimnastyka żeby sie w buzi znalazły... 


I wiecie co... Kurcze, bolało jak szlag! Ale było warto! Ten ból miał sens! Było magicznie... Kiedy o tym myśle mam ciary i jestem wzruszona.
 6 stycznia mineło 10 lat jak pisze bloga, ale kto by to liczył. Nawet nie jestem w stanie już tego udowodnic od kiedy skasowali blogi... ;)

piątek, 11 grudnia 2015

Bo najważniejsze jest to by mieć do kogo wracać...

Wstyd sie przyznac - ale czas leci nieubłaganie - bo moje dziecko ma już 4.5 miesiąca. Wiem jak dawno mnie tu nie było ale jest tego powód. Przypadkiem od Piboszy dowiedziałam sie, że Interia skasowała blogi. Totalnie mnie to rozwaliło. 8 lat pisania tak sobie ktoś skasował, wywalił... Tyle wspomnień, słów, literek... Uczuc, emocji, radości i smutków. Nie ma! Bo TAK i koniec...
Gdybym chociaż wiedziała wcześniej - mogłabym spróbowac to skopiowac, przeczytac chocby...
I mam pisac dalej, a za czas jakiś ktoś z blogspota uzna, że już wystarczy, "państwu dziekujemy" i naciśnie blogom delete... No wiec po co pisac - ja sie pytam???

Strasznie zaiwania ten czas, aż strach mnie ogarnia. Za chwile, ani sie obejrze a trzeba bedzie pomyślec o pracy. Może o powrocie do żłobka, może o szukaniu czegoś innego. A tak strasznie chciałabym móc zostac z Polą w domu. Ale kogo stac na taki komfort?
Rośnie, śmieje sie w głos, pieknieje (z każdym dniem). Moim zdaniem podobna do ojca. Po mnie zostały tylko poliki. I dobrze :) Charakterna pannica. Umie postawic na swoim. Już czasem rece opadają :)
Bywa cieżko oczywiście, ale nie chciałabym już życia bez Niej... Czasem potrzebuje odsapnąc i wtedy wychodze, ale po godzinie już myśle czy sobie sami radzą :) Wariactwo...
Oczywiście Ksieżniczka jest córeczką tatusia. Zakochana w nim bez pamieci. Mało nie wyskoczy ze skóry jak sie pojawi. Tata odwzajemnia uczucie ale jak przychodzi co do czego to cieżko sie doprosic o pomoc. Ehhh chłopy...