Tak samo jak ta praca jest pocieszna i satysfakcjonująca - tak samo cieżka i niesamowicie mecząca. Zdażają sie dni - kiedy wszystko jakoś idzie, dzieci mają humory i słuchają - a są takie jak cały miniony tydzień - gdzie i pogoda do bani i dzieci chodzące swoimi drogami (co i tak mało powiedziane).
Najgorszy jest chyba hałas. Gdy dzieci płaczą lub po prostu krzyczą. Dla nich to jest rodzaj ekspresji i zwyczajna beztroska - dla Nas - kiedy ten hałas sie na siebie nakłada - katastrofa. Głowa może nie wygląda - ale rośnie do poteżnych rozmiarów i czasem mam wrażenie, że jak pizgnie to bede zbierała kawałki po całej sali ;)
Po drugie - odpowiedzialnosc. Niby to wiesz, niby to przecież jasne, ale dopiero kiedy coś sie dzieje - rozumiesz jak wielką masz odpowiedzialnosc na własnych ramionach. Tak sie stało gdy jedno z dzieci wpadło Nam w bezdech. Mama niepoinformowała Nas o tym, że czasem tak sie dzieje. Dziecko zaczeło płakac ale nie wydobywał sie żaden dżwiek, wreszcie zsiniało do koloru śliwki, oczy zrobiły sie trzy razy takie a wziety na rece - stracił przytomnosc. Zaraz ją odzyskał, ale co przeżyłysmy to nasze! Dopiero po tym zdarzeniu - rodzice potraktowali to poważniej i robią badania. Utrata przytomności może powodowac niedotlenienie mózgu a to może prowadzic do ... itd itd...
Wiec bywa różowo ale i tak, że oddychamy z trudem i nie ma kiedy isc zrobic siusiu ;)
I po takim tygodniu Mój Ci On obwieszcza, że zgodził sie, żebyśmy popilnowali dzis siostry synka. A może by tak wcześniej zapytac mnie o zdanie? Wściekłam sie, szczerze. Wytłumaczyłam mu, że to tak jakbym mu kazała w weekend robic to co robi w pracy przez cały meczący tydzień. JESTEM PO PROSTU ZMECZONA, to tak trudno zrozumiec?
W każdym razie dwuletni Franio i tak do Nas zawitał. Bawiliśmy sie wspólnie a teraz Panowie odsypiają - bo tak sie strasznie zmeczyli obaj! ;) A ja odpoczywam...
To samo czuje gdy po tygodniu z 2 chorych podopiecznych mam siostrzencow na weekend- istny sajgon.
OdpowiedzUsuńWspółczuję sytuacji z bezdechem, nie wiem jak ja bym sobie poradziła... Życzę Ci, by praca przynosiła jednak więcej satysfakcji i uśmiechu, bo dzieci potrafią pokazać dorosłym świat, jakiego nie znali :) W tym pozytywnym słowa znaczeniu.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło! Pozdrawiam ;)
"Obyś cudze dzieci uczył" sprawdza się chyba w 100% to stare chińskie przekleństwo. Facet, który od początku nie jest wdrożony we wszystkie obowiązki domowe nie wyobraża nawet sobie ile energii kosztuje wykonywanie codziennych czynności w domu a do tego zajmowanie się dziećmi ale to może i dla tego iż nie ma piersi oraz instynktu macierzyńskiego a tylko wyobraźnię u jednych lepszą a u
OdpowiedzUsuńinnych... ;-)))))))))))))
W rzeczy samej, rodzaj ludzki podąża w kierunku nie nastrajającym optymistycznie.
Miłego łikendu życzę o ile Franio i ciężko zmęczony pan mąż pozwoli ;-)))))
Pozdrowienia.
No to tym bardziej Go do roboty bo potem będzie za późno i wyjdzie model bliskowschodni ;-)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńa siły muszą się znaleźć a po tygodniu skąd je brać...podsyłam powiew jesieni z zadupia, orzeźwiający...
OdpowiedzUsuńhałas...;))) nie trzeba całego żłoba czasem wystarczy dwójka by byl hałas;)))) coś o tym wiem;) fakt to ogarniania tylu maluchów trzeba mieć cierpliwość nie dałabym rady
OdpowiedzUsuńMęczący czas miałaś, a jeszcze jak pogoda nie dopisuje, choroby się zbliżają dzieci same nie wiedzą czego chcą...
OdpowiedzUsuńpodziwiam Cię i gratuluje cierpliwości ;-)
OdpowiedzUsuńrany... jak rodzice mogą byc tak nieodpowiedzialni? zostawiają swoje oczko w głowie i zapominaja powiedzieć o "takiej' błahostce?!!!
OdpowiedzUsuńrany!!!
ale mam też i takich rodziców lekceważących w moim otoczeniu - więc nie powinnam być nie wiadomo jak zaskoczona!
o tak, musisz znaleźć jakis sposób na odreagowywanie stresu "pracowego " :) relaks w wannie codziennie? lubisz siedzieć w gorącej wodzie?
może chodzi o to? http://www.almoc.pl/img.php?id=2447 z
OdpowiedzUsuńOj, znam takie chwile... Czasem tak właśnie jest, że wszystko co najgorsze się przytrafia, jakaś kumulacja. A potem na odwrót, spokój i cisza takie, że aż podejrzane ;).
OdpowiedzUsuńWiem co to znaczy. Pracuję w podstawówce (niestety prywatnej) i podczas lekcji nie ma mowy żeby wyjść na siusiu, przerw praktycznie nie ma bo to młodsze klasy i prawie non stop trzeba być z dzieciakami. A hałas niemiłosierny, tyle że pewnie rzadziej słychać czyjś płacz. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny i komentarze :)
OdpowiedzUsuńsklerozja
Praca po pracy - na pewno bardzo męczy... :) chyba w każdej pracy tak jest - gorsze i lepsze dni... - grunt to się nie wypalić, nie poddawać - cieszyć tym co w niej dobre. Pozdrawiam ciepło ;) P.S Nasze początki trwają już 15 roku :)
OdpowiedzUsuńdzięki...za wsparcie, wirtualną obecność... :*
OdpowiedzUsuńPodziwiam, praca opiekunki jest ciężka i odpowiedzialna. Nie dziwie się, że jesteś zmęczona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Podziwiam Cię :) Szczerze. Pamiętam jak z zajęć z grupą dzieciaków wychodziłam padnięta. Dlatego też powoli odchodzę od takich zajęć ale jednocześnie wiem, jak ciężki jest to kawałek chleba. Odpoczywaj więc najwięcej, jak się da!
OdpowiedzUsuńHistoria z bezdechem przyprawiła mnie o palpitację serca. Mam kontakt z młodzieżą, co jednak nie oznacza, iż taka sytuacja nie może mi się nigdy nie przydarzyć. Tylko... co wtedy zrobić? Szkoda, że na studiach nie ma szkoleń z umiejętności zachowania zimnej krwi :)
OdpowiedzUsuńMłodsza miewała bezdechy. kiedy zaczynała płakać ja już umierałam ze strachu, ze nie złapie na nowo oddechu. wiedziałam co robić, ale ten strach nigdy nie był mniejszy a ja zawsze po każdym takim przypadku byłam cała roztrzęsiona.
OdpowiedzUsuńps. dziękuje za życzenia.
Wierzę Ci, że można mieć dość.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam pozytywne fluidy!
Bezdech u dziecka... nawet gdyby wam rodzice o tym wspomnieli nie wiele by to pomogło. Nie sposób być w takiej chwili spokojnym.
OdpowiedzUsuńOj nie chcesz pracować w weekendy ciekawie to ujęłaś
ale z tego co zrozumiałam Twój dzieciakiem się zajął :)